Amerykańska propozycja — 250 Strykerów za dolara

Według najnowszych doniesień, rząd Stanów Zjednoczonych zaproponował Polsce przekazanie około 250 używanych transportowców opancerzonych Stryker za… symbolicznego 1 dolara.

Chodzi o wozy, które USA uznały za nadmiarowe — część sił amerykańskich w Europie jest redukowana, a wiele Strykerów miało być albo cofniętych do Stanów, albo skierowanych do „nadwyżek”. W ramach planu proponuje się, aby — zamiast ich transportu do USA — przekazać je Polsce.

Formalnie, darowanie miałoby się odbyć w ramach amerykańskiego mechanizmu transferów nadwyżkowego sprzętu wojskowego (tzw. programu Excess Defense Articles (EDA)).

Z ramienia polskiego rządu, wicepremier i minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz, potwierdził że Polska jest gotowa przyjąć tę propozycję — pod warunkiem, że wcześniej zostaną rozwiązane kwestie logistyczne, techniczne i organizacyjne.

Z ramienia polskiego rządu, wicepremier i minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz, potwierdził że Polska jest gotowa przyjąć tę propozycję — pod warunkiem, że wcześniej zostaną rozwiązane kwestie logistyczne, techniczne i organizacyjne.

Również sztab generalny polskiej armii wyraził wstępną aprobatę: w połowie listopada przekazał rekomendację do Rady Modernizacji Technicznej ws. przyjęcia Strykerów.


Źródło zdjęć: © GETTY | The Washington Post

Propozycja przekazania Polsce 250 używanych transporterów opancerzonych Stryker za symbolicznego dolara nie mogła przejść bez echa. To brzmi jak wojskowa wersja hitu wyprzedaży: sprzęt, który może realnie podnieść możliwości armii, niemal za darmo. Ale jak zwykle przy tego typu ofertach – zanim ktoś powie „bierzemy”, trzeba dokładnie sprawdzić, co kryje się między wierszami.

Co przemawia za przyjęciem tej oferty?

Po pierwsze – trudno już ukrywać deficyt nowoczesnych pojazdów opancerzonych w Wojsku Polskim. Znaczna część starszego sprzętu została przekazana Ukrainie albo naturalnie osiąga kres eksploatacji. Dodatkowe Strykery mogłyby szybko i realnie podnieść możliwości bojowe jednostek, zwłaszcza na wschodzie kraju, gdzie potrzeby są największe.

Po drugie – trudno znaleźć na rynku sprzęt wojskowy w tak niskiej cenie. Zakup nowych transporterów to ogromny wydatek, a tu cena pozyskania samych pojazdów jest jedynie formalnością. Nawet uwzględniając niezbędne prace modernizacyjne, mówimy o rozwiązaniu zdecydowanie tańszym niż produkcja nowego uzbrojenia od zera.

Po trzecie – liczy się czas. Przemysł zbrojeniowy zwykle działa wolno, a sytuacja bezpieczeństwa w regionie wymaga szybkich działań. Strykery są już na kontynencie europejskim, co umożliwia ich dużo sprawniejsze wprowadzenie do służby niż w przypadku sprzętu dopiero zamawianego.

Jakie ryzyka należy brać pod uwagę?

Przede wszystkim – koszty ukryte. Transport, remonty, części zamienne czy dostosowanie pojazdów do polskich wymogów mogą znacząco podnieść całkowity koszt operacji. W przeszłości niejedno państwo przekonało się, że „sprzęt za darmo” potrafi później mocno uderzyć po kieszeni.

Druga kwestia to wpływ na polski przemysł obronny. W kraju rozwijane są istotne programy, takie jak Rosomak czy Borsuk. Sprowadzenie dużej liczby używanych wozów zza oceanu może ograniczyć liczbę zamówień dla rodzimych zakładów, co negatywnie odbiłoby się na kompetencjach i miejscach pracy budowanych latami.

Nie można też ignorować logistyki. Każdy dodatkowy typ pojazdu w armii oznacza nową kategorię części zamiennych, szkolenia i procedur technicznych. Już teraz różnorodność sprzętu w Wojsku Polskim jest spora, co wpływa na tempo i koszty jego utrzymania.

W jakim stanie są oferowane pojazdy?

To element wymagający szczegółowej oceny. Strykery uchodzą za konstrukcje wciąż wartościowe, lecz dopóki eksperci nie sprawdzą ich kondycji technicznej, nie da się ustalić, czy będą zdolne do działań na pierwszej linii, czy posłużą raczej jako sprzęt uzupełniający lub szkoleniowy. Jeśli okazałoby się, że wymagają gruntowanych modyfikacji, może to znacząco zmienić bilans opłacalności.

Dlaczego taka oferta pojawia się teraz?

Stany Zjednoczone reorganizują część sił stacjonujących w Europie. Utrzymywanie nadwyżkowych pojazdów lub ich transport za ocean generowałby dla nich duże koszty. Przekazanie sprzętu Polsce jednocześnie wzmacnia wschodnią flankę NATO i daje Amerykanom wymierne oszczędności. To sytuacja, w której obie strony mogą zyskać.

Wnioski

Oferta przekazania Strykerów ma swoje mocne strony: szybkie zwiększenie potencjału armii, niski koszt pozyskania oraz realna poprawa bezpieczeństwa państwa. Jednocześnie niesie za sobą poważne pytania dotyczące długofalowych wydatków, logistyki i konsekwencji dla krajowego przemysłu obronnego.

Kluczowe jest więc przeprowadzenie pełnej analizy kosztów oraz określenie realnych możliwości wykorzystania tych pojazdów. Jeśli końcowy bilans będzie korzystny – warto sięgnąć po dodatkowe wzmocnienie sił lądowych. Jeśli jednak życie pokaże, że symboliczna kwota to tylko wstęp do ogromnych wydatków, decyzja musi być podejmowana z dużą ostrożnością.