Wdzięczność – mający serdeczne uczucia dla swego dobroczyńcy, pragnący podziękować i odwzajemnić się za doznane dobro. (Definicja PWN)
Na początku proszę o wybaczenie. Temat jest tak trudny, że staram się używać klawiatury raczej oszczędnie. Choć mocniejsze słowa cisną się na ekran, powstrzymuję się ostatkiem sił. Fakty, podobno fakty tylko liczą się na obcych rynkach – by rzec za Herbertem.
Skąd bierze się mit ukraińskiej niewdzięczności

Jednym ze sposobów walki przeciwko Polsce jest nastawianie Polaków przeciwko Ukrainie. To zadanie udaje się wypełnić służbom rosyjskim dosyć dobrze, ale nadal mają jeszcze sporo pracy do wykonania. Dzięki takim siewcom rosyjskiej propagandy jak partie Brauna i Mentzena stajemy wobec zagrożenia naszej egzystencji jako naród. Kolejna rosyjska okupacja będzie dla nas zabójcza. Tym razem zostaniemy zredukowani do maleńkiego skansenu jakim może być kraj maksymalnie kilkumilionowy. Po ponad dwustuletnich doświadczeniach z okupacją Polski Rosjanie wyciągną wnioski i zredukują nas jak Tatarów Krymskich czy Ukraińców. Nie muszą mordować jak wcześniej, wystarczy, że sięgną do wypróbowanych metod – wywiozą Polaków do zaludniania wschodu Rosji.
Argumenty jakich używają rosyjscy agenci są liczne.
Dziś zajmę się jednym z nich – wdzięczność. Pomocą Ukrainie, z różną intensywnością zajmuję się od 2014 roku. Nie bardzo jestem w stanie zliczyć ilości podziękowań jakie otrzymałem. Trafiają też do mnie drobne prezenty – a to koniak, a to śliczna kartka, a to szewrony, książki (z dedykacją autora/autorki) czy najprostsze – produkty takie jak miód czy słodycze. Zawsze dąsam się, nie chcę tego otrzymywać. Moi prezentodawcy wiedzą, że nie chcę, a i tak starają się jakoś odwdzięczyć za pomoc, którą kiedyś otrzymali. Czasem rozdaję, czasem dam na licytację i powiększę skalę dobra. Jest jedno, co przyjmuję z ogromnym wzruszeniem. To ręcznie malowane kartki od dzieci.

Ukraińskie podziękowanie.
Pamiętny rok 2022 to była istna eksplozja pomocy uchodźcom z Ukrainy. Ale czy tylko dostawali? Ukraińcy przez kilka miesięcy, zanim udało im się znaleźć pracę wykonywali wiele gestów wdzięczności. Zaczęło się od spontanicznych demonstracji w centrach miast z ogromnymi napisami „Dziękujemy Polsko”, „Dziękujemy Polacy” i wiele, wiele innych. Niemal natychmiast, na początku marca uchodźcy zaczęli się zwoływać i … sprzątać nasze miasta. Tak. Zbierali śmieci, zamiatali, grabili. A wszystko bez poleceń. Bez nakazu. Sami. To, że nagle w naszych miastach zrobiło się czyściej zawdzięczamy właśnie tym ludziom. Oni tak dziękowali. Czy Polacy w Niemczech lub innym kraju po otrzymaniu azylu w czasach komunizmu szli tłumnie sprzątać miejsca publiczne? Pytanie raczej retoryczne. Do dziś na każdej ukraińskiej demonstracji znajdziemy niesione, trzymane słowa wdzięczności Polsce i Polakom. Wystarczy przyjść i popatrzeć. Dziś też już nikt nie pamięta i nie widzi tego. Ale w wielu miejscach w Ukrainie miejscowa ludność uprzątnęła polskie cmentarze. By tak po ludzku wyrazić wdzięczność. W metrze kijowskim wywieszono transparent z podziękowaniami i polskimi barwami. Nie ma tu miejsca, by opisać choć jeden procent akcji, w których Ukraińcy dziękowali Polakom.

Dając komuś trochę dobra – nie pomniejszasz go u siebie. Nie tracisz.
Dobro. Bo po co się czyni dobro? Dla siebie czy kogoś? Kiedy komuś pomogę, to czuję się lepiej. Sam. Dla siebie. Lepiej czuje się też ktoś, bowiem jemu czegoś brakowało. Czy powinienem oczekiwać podziękowań? Nie, ponieważ nie dla nich to robię. Jeśli ktoś robi inaczej, to zawiera transakcję handlową, przez którą należy rozumieć, że jest zwykłym handlarzem, nie zaś czyniącym dobro. Jeśli się umówię z kimś na skopanie ogródka, to oczekuje on na zapłatę. To jest transakcja, nie czynienie dobra. Jeśli przy kasie w sklepie płacę za produkty, to dziękuję pada jako grzeczność. Ale wiemy, że jest to transakcja. Dlatego ja nie oczekuję niczego.
Ukraińcy są różni – tak jak Polacy.
Wśród znajomych mam wielu Ukraińców. Są różni. Od podziękowań od niektórych ledwo mogę się opędzić, czasem jest to już naprawdę męczące. Drudzy przeszli przez moje życie, poszli dalej. Nie mamy nawet kontaktu. Nie wiem co dziś robią. Czy mam im to za złe? Nie, mają większe problemy niż ciągłe dziękowanie. Muszą zadbać o dzieci, zarobić dla nich na jedzenie, na lekarza. Muszą opłacić mieszkanie, podręczniki, znaleźć pieniądze na pomoc swoim rodzicom w Ukrainie. I ja mam czegoś od nich oczekiwać? Przyzwyczaiłem się do tego. I nie przeszkadza mi to. Pomagając kiedyś głównie Polakom jedynie dzieci okazywały wdzięczność. Dorośli jakby zawstydzeni otrzymywaniem pomocy unikali mnie potem. Nie wszyscy, ale niektórzy tak. Dlaczego Ukraińcy mieliby być inni?

Pierwsze wyjazdy
Wkrótce po zatrzymaniu rosyjskich wojsk na w miarę stałej linii frontu do Ukrainy zaczęło wracać wielu ludzi. Ludzi, jacy tęsknili i nie byli w stanie żyć bez swych przyjaciół, bez swoich bliskich. Także tęskniący za swoją pracą. Nauczyciele, księgowi, prywatni przedsiębiorcy – ludzie wielu zawodów. Ale i emeryci, co dzieci i ich dzieci mieli w Ukrainie. To zjawisko było zaskoczeniem, choć nie tak wielkim. Bardziej mnie zaskoczyli ci, co wyjeżdżali po cichu, a tacy byli. Do dziś nie wiem ani kiedy, ani dokąd wyjechali. Jedną kobietę spotkałem przypadkiem jak czekała na autobus do Ukrainy. Nie była nawet zmieszana, wydawało jej się naturalne. Otrzymała pomoc, a skoro jej nie potrzebuje – wyjeżdża. Inni wyjeżdżając przychodzili i płakali. Dziękowali z płaczem obiecując nigdy nie zapomnieć dobra jakie otrzymali. I dotrzymują słowa. Mamy kontakt. Nawet jedna z nauczycielek odwiedziła mnie rok temu, kiedy przyjechała na urlop do Polski. To było szalenie miłe.
Podziękowania z frontu
Osobna zaś rzecz dotyczy pomocy świadczonej ludziom na froncie. Żołnierzom i medykom. Tu robię zbiórki wśród znajomych. I niestety jestem zmuszony wymagać od obdarowanych by przysłali podziękowania. Nie są one mi potrzebne, ale jako dowód, że pieniądze czy rzeczy nie poszły na zmarnowanie, że dotarły do właściwej osoby. Jeśli takiego podziękowania nie dostanę, a zdarzyło się – nie pomagam już. Zdaję sobie sprawę z trudności jakie mają żołnierze by nagrać podziękowanie. Jednak to nie o moje samopoczucie chodzi, a o wiarygodność. Wiarygodność, że środki zebrane nie zostały rozkradzione. Że trafiły tam, gdzie powinny. Tracąc zaufanie nie dam rady pomagać innym.
Największy zawód…
Najzabawniejsze jest to, że w ciągu tych jedenastu lat największy zawód przeżyłem przez … przyjaciół Polaków. Kiedyś robiłem zbiórkę, obiecałem jak zwykle relację z wyjazdu. Pojechało dwoje moich kolegów, chcieli jechać razem. Nie tylko nie dostałem relacji, ale i byli oburzeni, że czegokolwiek od nich chciałem. Od tamtej pory, kiedy robiłem zbiórki już ich nie powiadamiałem. Kilka transportów pojechało, ale nie oni. W związku z ich niezrozumieniem problemu straciłem sporo wiarygodności. Odbiło się to na zbiórkach, a na to nie mogę sobie pozwolić. A raczej nie mogą sobie pozwolić żołnierze. Bo to oni otrzymują pomoc.
Czy to tylko moje doświadczenie?
Nie. Rozmawiam z wieloma ludźmi także świadczącymi pomoc Ukraińcom. Mają bardzo podobne doświadczenie, czyli nie jestem jakimś wyjątkiem. W internecie można znaleźć całe mnóstwo podziękowań jakie są dedykowane Polakom i Polsce od Ukraińców. Wystarczy chcieć by obnażyć kłamliwe szczucie jakie uprawia patoprawica Brauna i Konfederastii. A nawet wręcz odwrotnie. Wystarczy nie ignorować tego, co podsuwa internet i zdrowy rozsądek. O patriotyzmie nie wspominając. Dziś polski patriotyzm, to posługiwanie się prawdą. A prawda jest taka, że większość Ukraińców dziękowała i nadal dziękuje.
Dlaczego Konfederastia żąda więcej?
Konfederastia i Braunowcy łżą. Łżą, że Ukraińcy są niewdzięczni. Kłamią także oskarżając Ukraińców o sabotaż, kiedy dobrze wiadomo, że robi to rosyjski wywiad. Dla patoprawicy nienawiść i zawiść są narzędziami jakimi się posługują. Promują postkomunistów oskarżając innych o to samo. A przecież w żadnej innej partii poza Braunowcami nie ma byłych bandytów z ZOMO. Mariaż patoprawicy z komunistami nie jest niczym nowym. Przerabialiśmy to z Bolesławem Piaseckim, przedwojennym ekstremista prawicowy kolaborował z komunistami stając się tam znaczącą postacią.
Od redakcji
Artykuł ma charakter autorskiej publicystyki i odzwierciedla osobiste doświadczenia oraz opinie autora. Redakcja uznaje prawo autora do przedstawienia własnej perspektywy, a naszą misją jest umożliwianie rzetelnej debaty publicznej opartej na faktach, doświadczeniu i odpowiedzialności za słowo.

W latach osiemdziesiątych XX wieku działał w opozycji antykomunistycznej. Drukował ulotki i brał udział w demonstracjach. W latach 1985–1986 był współorganizatorem audycji radiowych podziemnego Radia Solidarność. Od 1986 roku działał w Ruchu Wolność i Pokój. Uczestniczył w wielu demonstracjach, wielokrotnie karany grzywnami oraz aresztem.
Po 1989 roku pracował w prywatnych firmach. Naukowo zajmuje się historią polskiej i czechosłowackiej opozycji antykomunistycznej; jest współautorem książki na ten temat oraz wielu artykułów. Publikuje także teksty o różnorodnej tematyce, w tym dotyczące Ukrainy, na portalach LCA.pl oraz Fundacji Wolność i Pokój.
Wolontariusz — od 2014 roku pomaga Ukrainie, gdzie ma wielu przyjaciół.